Czy efekt motyla załamie gospodarkę żywnościową?!

Poniższy artykuł autorstwa Bronisława Wesołowskiego ukazał się w sześciu czasopismach naukowo technicznych. Efekt to cisza i brak działań tych  decydentów którzy wymienieni zostali  w treści artykułu. Fakt ten nie wymaga komentarza. 

Od ponad 20 lat można zaobserwować systematyczny wzrost eksportu naszej żywności. W ubiegłym roku wartość naszego eksportu wyniosła ok. 36 mld euro. Nadwyżka eksportu nad importem wynosi ok. 12 mld euro, tj. ponad 55 mld zł. Tym samym, ta nadwyżka jest kluczowym elementem stabilizującym finanse naszego kraju. Bezpieczeństwo żywnościowe kraju jest jednym z najważniejszych elementów naszej gospodarki, o czym przekonujemy się podczas pandemii COVID.

Przewaga eksportowa polskiej żywności na rynkach światowych kreowana jest przez podstawowe elementy, takie jak: cena, jakość, powtarzalność oraz uczciwość w biznesie. Na sam rynek europejski trafia około 80% polskiego eksportu żywności, z przewagą dostaw na rynek niemiecki. Jeżeli weźmiemy pod uwagę podstawowe jednostkowe koszty wytworzenia danego produktu, takie jak: robocizna, technologia i technika przetwórstwa, organizacja pracy, porcjowanie, pakowanie, składowanie, dystrybucja oraz kontakty biznesowe, to elementy te można mniej lub bardziej kształtować. Ceny surowców oraz paliw są dość zmienne w okresach napięć gospodarczych i tym samym notowań giełdowych, co wpływa na cenę produktu finalnego, ale mogą być uwzględniane w cenie produktu.

Załamanie eksportu niektórych artykułów żywnościowych z naszego kraju może nastąpić w wyniku działania firm globalnych. Niektóre z nich przejęły i kontrolują nawet 90% danego asortymentu. W tym miejscu z przykrością trzeba stwierdzić, iż prawie całkowite przejęcie danego asortymentu w naszym kraju przez dany koncern zagraniczny odbywa się kosztem upadku wielu firm z polskim kapitałem. A tymczasem decyzja o nowej inwestycji kapitału zagranicznego w gospodarkę żywnościową w naszym kraju jest prezentowa- na przez nasze władze jako sukces gospodarczy rządu (?!).

Załamanie się konkurencyjności, a zarazem eksportu żywności z naszego kraju, może spowodować również efekt motyla poprzez załamanie się całej gospodarki naszego kraju. Przetwórstwo spożywcze to łańcuchy powiązane od rolnictwa, przetwórstwa do dystrybucji, czego efektem końcowym są zyski liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Cały przemysł przetwórczy jest niezwykle energochłonny.

Sprawność maszyn i urządzeń elektrycznych, cieplnych i gazowych w zakładach przetwórstwa spożywczego, w dużej mierze zależy od jakości zabezpieczeń całego parku maszynowego, zależnego od jakości nośników energetycznych oraz sposobów ich dostarczania, łączenia oraz eksploatacji.

Niestety obsługa urządzeń elektrycznych, grzewczych i gazowych wykonywana jest w większości przez osoby do tego często niewłaściwe zawodowo przygotowane. Przyczyną tego zjawiska jest fakt, że osoby posiadające wykształcenie zawodowe, średnie oraz wyższe techniczne, które nabyły stosowne kwalifikacje zawodowe w energetyce oraz zdały egzaminy państwowe, nie mogą wykonywać pracy we własnym zawodzie. Jedyną prawną podstawą wykonywania pracy w tym obszarze przez każdego chętnego, bez względu na wykształcenie, jest zdanie egzaminu przed niektórymi prywatnymi podmiotami, wskazanymi przez ustawodawcę w Ustawie Prawo energetyczne z 2021 r. Sytuacja ta powoduje, iż obecnie większość prac w zakresie energetyki, w tym w przemyśle spożywczym, realizowana jest przez osoby nie posiadające kierunkowego wykształcenia zawodowego. Prace w zakresie energetyki wykonują często humaniści na podstawie uprawnień nadawanych przez prywatne komisje energetyczne, po odbyciu kilkugodzinnych szkoleń zakończonych egzaminem uprawniającym do wykonywania zawodu. W tym miejscu należy wskazać, iż przyczyną znacznej ilości pożarów oraz awarii w energetyce naszego kraju oraz zakładach przetwórstwa spożywczego jest w większości brak umiejętności zawodowych u osób wykonywujących ten zawód. Reasumując logiczne jest, iż zawód ten powinny wykonywać osoby, które nabyły państwowe kwalifikacje zawodowe w wyniku ukończenia kierunkowego kształcenia zawodowego i zdały stosowne egzaminy państwowe.

Szkolenia oraz egzaminy energetyczne – jeżeli jest taka potrzeba gospodarki – powinny być realizowane wyłącznie jako egzaminy państwowe, tak jak w wielu pozostałych zawodach. Niestety z przy- krością trzeba stwierdzić, iż obecny stan prawny – o wyższości kilkugodzinnych szkoleń zakończonych egzaminami w prywatnych podmiotach nad wieloletnimi państwowymi szkoleniami i egzaminami uprawniającymi do wykonywania pracy w energetyce – wynika wprost z ustawy Prawo energetyczne.

Do tego trzeba wskazać, iż szkolenia te mają charakter cykliczny i odpłatny, są realizowane przez niektóre prywatne podmioty wskazane przez ustawodawcę. Tym samym uprzywilejowują tylko niektóre prywatne podmioty, naruszają zatem równość działalności podmiotów gospodarczych.

Stowarzyszenie nasze widząc ten problem wystąpiło ze stosownymi pismami do: Jarosława Gowina – Wiceprezesa Rady Ministrów Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii oraz Przemysława Czarnka – Ministra Edukacji i Nauki.

Konkluzje odpowiedzi z obydwu ministerstw były prawie identyczne; poruszony problem nie dotyczy ich resortów. Kopie naszych pism oba ministerstwa skierowały do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które odpowiedziało, iż będzie zbierało doświadczenie z funkcjonowania ustawy – Prawo energetyczne wprowadzone w 2021 roku.

Zdumienie musi budzić fakt, iż Ministerstwo Edukacji i Nauki uznaje i wspiera fakt, iż wiedza zawodowa nabyta i nabywana podczas wielu lat nauki, w systemie kształcenia zawodowego i poparta stosownymi egzaminami czy też w systemie kształcenia pozaszkolnego, np. w instytutach naukowo – badawczych zgodnie z nowym Prawem energetycznym jest bezwartościowa, gdyż nie uprawnia do wykonywania pracy w wyuczonym zawodzie.

Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej odpowiedział natomiast, że nie jest organem właściwym dla zaprezentowanego problemu. Tymczasem głównym mottem wszystkich szkoleń w ochronie przeciwpożarowej jest – lepiej zapobiegać niż gasić (?).

Diagnoza powstania poważnych pożarów w przemyśle spożywczym często kończy się stwierdzeniem, iż jest to wina instalacji elektrycznej. A kto ma nadzór i odpowiada za prawidłowy odbiór instalacji elektrycznych. O jakości nadzoru straży pożarnych nad energetyką mogą posłużyć sposoby odbioru zamontowanych, w ostatnich dwóch latach, nowych instalacji fotowoltaicznych.

Przeciążenia w sieciach energetycznych, w wyniku złego działania falowników, oraz złe i nieumiejętne mocowanie i podłączanie paneli fotowoltaicznych spowodowało olbrzymią liczbę pożarów, co świadczy o jakości profilaktyki przeciwpożarowej przy odbiorze tych instalacji.

Reasumując, jedną z przyczyn ewentualnego załamania się gospodarki żywnościowej w naszym kraju może być sposób realizacji polityki energetycznej przez osoby często nieprzygotowane do tego zawodowo, na co producenci żywności nie mają żadnego wpływu – sytuacja ta może spowodować efekt motyla.

Bronisław Wesołowski
Przewodniczący Rady Krajowej Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Przemysłu Spożywczego